Too Long; Didn’t Read, ale posłuchaj nie bądź Ghosted
- ROBERT KOZUBAL

- 4 wrz
- 4 minut(y) czytania
Choćbyście z całych sił silili się na oryginalność, to jednak jesteście zbudowani z repetycji, czy tego chcecie, czy nie. Mrugacie powiekami 15–20 razy na minutę, a zatem blisko tysiąc razy w ciągu dnia. Dwadzieścia tysięcy razy na dobę wdychacie i wydychacie powietrze. A jednak, o ironio, obecny świat z całych sił wypiera powtarzalność, podczas gdy to właśnie ona, a nie jej uszminkowany i ustrojony rewers, reguluje i wpływa na nasze życie. Są muzycy, którzy z mozolnej powtarzalności zrobili cnotę, oręż, wręcz niepowtarzalność. Ukochali ją The Necks, ale podczas wakacji poznałem dwie kapele, które wspięły się o szczebel wyżej.

Uwielbiam gapić się na ludzkie tatuaże. Teraz na przykład stoję w kolejce i czytam, co ma napisane na musculus flexor carpi radialis śliczna młoda dziewczyna ściskająca w dłoni napój energetyczny i madżentowe żelki.
Gdzie mogę, kontempluję więc naskórkowe motyle, gwiazdy, wilki i martwe natury. Wczepiam wzrok w łydki, ramiona, plecy, szyje, uda męskie i damskie, sprawiedliwie. Dlaczego? Bo to odezwy XXI wieku!
Ponieważ tatuaż za mojego życia diametralnie zmienił znaczenie: ongiś charakteryzował półświatek, teraz stał się ozdobą, jak kolczyk czy ubranie. Nie ma chyba wyraźniejszego symbolu walki z rutyną i powtarzalnością niż wygrawerowanie czegoś na skórze! Co w tym świecie jest tak naprawdę nasze? Wszakże wszystko mogą nam zabrać w jednej chwili wrogowie, pandemie, rząd, zielone ludziki – ale nie skórę, ona jest nami! A że pragniemy jak nigdy w historii być inni niż wszyscy, chcemy się wyróżniać, czujemy, że sens dzisiejszego życia to jedna jedyna, niepowtarzalna niepowtarzalność, tworzymy na skórze wymyślne dzieła sztuki.

Trójka artystów – Oren Ambarchi, Johan Berthling i Andreas Werliin – postanowiła wbić muzyczny klin w ten zindywidualizowany świat i w ten sposób go wysadzić w powietrze, sztuka przecież ma taką siłę, trzeba w to wierzyć.
Oni wierzą, bo wynieśli na piedestał święte powtórzenia i wbrew wszystkiemu nagrali trzecią odsłonę swojego sztandarowego projektu, czyli Ghosted III. W ich materiale powolna, niespieszna repetycja jest cnotą, cechą nadrzędną, oni się nią chwalą. Muzyka tria się toczy jak wóz ciągnięty przez muła środkiem średniowiecznego gościńca – tyle tylko, że w naszym zabieganym świecie ten przejazd urasta do rangi slow manifestacji, slow protestu. Ten kontekst chaosu wokół jest tu ważny. Wprawdzie, jak dla mnie, muzyka broni się sama, ale zdaję sobie sprawę z tego, że znajdą się tacy, którzy przy którymś nawrocie zaczną ziewać i zadawać sobie pytanie: czy tutaj coś się zacznie dziać? Posłuchajcie jednak uważnie – nad rytmem, jak lekkie mgiełki, frunie całun elektroniki. Żeby go jednak dostrzec, a dosadniej: NIE PRZEGAPIĆ, słuchacz powinien się zatrzymać, stanąć, włączyć uważność. I o to właśnie chodzi. Artyści wołają tymi na pozór monotonnymi utworami o uważność w rozwrzeszczanej codzienności.
Jest jeszcze drugi kontekst, podsuwany nam przez artystów pod muzyczny nos. Otóż termin „ghosted” oznacza całkowite, nagłe i niewytłumaczalne zerwanie kontaktu z inną osobą, bez żadnego ostrzeżenia, wyjaśnienia czy pożegnania. Osobą, która to robi, jest tzw. „ghoster”. Najczęściej termin ten odnosi się do relacji w świecie mediów społecznościowych. Zamiast otwarcie powiedzieć „nie jestem zainteresowany” lub „to już koniec”, osoba przestaje odpowiadać na wiadomości i telefony, a często nawet blokuje kontakt. Jest to forma unikania konfrontacji, uznawana za bardzo niegrzeczną i raniącą. Słowo „ghosted” pochodzi od angielskiego „ghost”, czyli „duch”, co idealnie oddaje uczucie, jakby osoba nagle rozpłynęła się w powietrzu.
Ghosted III jest najbardziej dynamiczną i swobodną częścią projektu – namawiam do wysłuchania wszystkich trzech, bo to muzyka wyjątkowa i, moim zdaniem, bardziej autentyczna niż dokonania The Necks.
Zwłaszcza wtedy usłyszymy, że muzyka z trzeciej odsłony staje się luźniejsza i dzika, co jest zapewne wynikiem większej liczby wspólnych koncertów i spędzonego razem czasu w studiu – nagrywanie płyty trwało trzy dni. Ghosted III poszerza stylistykę poprzednich albumów, wplatając elementy prog-rocka, a także post-krautrocka i minimalnego funku. Na płycie dominują wciąż jednak hipnotyczne, powolnie rozwijające się kompozycje, oparte na repetycji, przestrzeni i transowych rytmach.
Kto za tym stoi? Oto muzycy:
Oren Ambarchi – australijski gitarzysta, kompozytor i multiinstrumentalista, znany z eksperymentalnej, dronowej i improwizowanej muzyki.
Johan Berthling – szwedzki basista, będący częścią skandynawskiej sceny jazzowej i improwizowanej.
Andreas Werliin – szwedzki perkusista, znany z różnorodnych projektów, od eksperymentalnych po bardziej rytmiczne formy.
Kiedy byłem pewien, że znalazłem mistrzów świata repetycji, wówczas na Spotify włączyłem debiutancki album cyfrowy zespołu Too Long; Didn’t Read – w skrócie TL;DR.

Było to tak: leżałem sobie w trawie na klifie w Mechelinkach. Moje ciało ogrzewało sierpniowe słońce. Nade mną błękitne tło nieba, po którym posuwały się śnieżnobiałe obłoki – w tym swoim typowym, nienachalnym tempie. Obserwacja chmur daje mi jeszcze więcej radości niż czytanie tatuaży – zdają się żywe, poruszają się jak białe wieloryby po nieboskłonie. Niektóre chce się złapać i schować do kieszeni. Inne szepczą: rzuć to wszystko, chodź z nami.

Wtedy w uszach zabrzmiały pierwsze akordy utworu Cumulus i wszystko, łącznie ze mną w trawie, znalazło się we właściwym miejscu i czasie. Zwinięty w rulon temat przewodni powtarzał się jak zacięty patefon. Obok wił się dźwięk modulowanej elektronicznie trąbki. Poczułem, że nic mi więcej nie trzeba. Że jestem tu i teraz, a moim celem jest po prostu… bycie tu i teraz.
Utwory TL;DR noszą łacińskie nazwy chmur. I jak chmury – płyną, suną, fruną. Zamiast standardowych, powtarzalnych sekcji rytmicznych, zespół wykorzystuje pętle dźwiękowe, które budują hipnotyczną, minimalistyczną atmosferę – i ona jest genialna. Żywa perkusja, flażolety, cichutkie wokalizy – tam nie ma melodii, jest tylko rytm i spowolniona, wydłużona improwizacja.
Too Long; Didn’t Read (TL;DR) to australijski kwartet, który powstał z inicjatywy trębacza i kompozytora Petera Knighta, byłego dyrektora artystycznego Australian Art Orchestra. Grupa to miks doświadczenia starszego pokolenia z energią i świeżości młodych artystów z Melbourne.
Skład zespołu
Peter Knight - trąbka, elektronika, przetwarzanie sygnału na żywo
Helen Svoboda - kontrabas, wokal
Theo Carbo - gitara, elektronika
Quinn Knight - perkusja
Skrót TL;DR pochodzi z języka angielskiego i oznacza „Too Long; Didn’t Read”, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy: „Za długie; nie przeczytałem”
Byłem wniebowzięty. Zaschło mi w gardle. Przełknąłem ślinę. Przypomniałem sobie, że robię to mimowolnie codziennie po 500–700 razy, oraz że moje serce kurczy się 100 tysięcy razy dziennie, oraz jeszcze że że wypowiadam kilkanaście tysięcy słów na dobę - jestem zbudowany z powtarzalności.
Wy też

Bardzo się cieszę jeśli się podobało. Prowadzenie tego bloga to najfajniejsza rzecz na świecie, więc będę Ci wdzięczny za wsparcie (równowartość kawy na mieście). Wszystkie pieniądze z wpłat przeznaczam na muzykę, którą potem recenzuję dla Was.
Śmiało. Pomożesz mi. Wystarczy kliknąć przycisk w dole. Dziękuję bardzo!





Komentarze