top of page
prelegenci

NOSPR rozgrzeszony

Owacje na stojąco dla Ewy Bem, świetny występ Hanny Banaszak, ale moje serce skradły: recital Ruth Wilhelmine Meyer, czyściutkie, przydymione, aksamitne partie Grzecha Piotrowskiego i skromny, a zarazem wielki wkład Piotra Schmidta. Katowicka sala NOSPR 27 września tętniła jazzem.


Grzeszne wyzwania

Grzech Piotrowski uwielbia wyzwania. Chciał zagrać na wulkanie – zagrał. Chciał zagrać na tratwie – zagrał. Zechciał również zebrać dużą, kompletnie nieoczywistą grupę muzyków jazzowych z ekstraklasy i postawić ich na scenie NOSPR – i zrobił to. Zorganizował „Grzech+”, niezwykły koncert z udziałem:

  • Grzech Piotrowski – saksofony

  • Atom String Quartet

  • Dominik Wania – fortepian

  • Piotr Schmidt – trąbka

  • Shachar Elnatan – gitara

  • Stanisław Słowiński – skrzypce

  • Jan Wierzbicki – kontrabas

  • Matheus Jardim – perkusja

  • Goście specjalni: Ewa Bem, Hanna Banaszak, Ruth Wilhelmine Meyer, Tamara Behler, Patrycja Zisch

Jazzda objęła koncert patronatem

ree

Jechałem do Katowic zafrapowany tym konceptem, lekko zaintrygowany składem. Ciekawiło mnie, czy ten ryzykowny miks wypali i czy talent poszczególnych muzyków wybrzmi. Pchała mnie też zwykła ciekawość jazzfana – skład był wyjątkowy i rzadko spotykany.


Grzech Piotrowski i Piotr Schmitd
Grzech Piotrowski i Piotr Schmitd

Bajkowy początek

Uwielbiam World Orkiestrę Grzecha Piotrowskiego, a koncert otworzył melodyjny i klimatyczny „Forest Song”, w którym uwagę przyciągnęła subtelna, lekka partia gitarzysty Shachara Elnatana. Potem zabrzmiało „Serum” – niepublikowana, choć wielokrotnie grana na koncertach kompozycja Grzecha Piotrowskiego. Zagrana z mocą i intensywnością, przywołała mi na myśl ducha Milesa z lat 70. Porywające solo Piotra Schmidta na trąbce wywołało pierwszy, ale nie ostatni entuzjazm publiczności.


Tamara Bahler i Grzech Piotrowski
Tamara Bahler i Grzech Piotrowski

Potem na scenie pojawiła się Tamara Behler. Już po chwili można było odnieść wrażenie, że oto rodzi się nowa gwiazda. Interpretowała folkowy repertuar na swój sposób bez cienia respektu. Zachwyciła mnie miękkim, aksamitnym brzmienie i doskonałą artykulacją. Jej zaśpiewana w kolejnym wejściu „Lipka” okazała się jednym z najpiękniejszych momentów wieczoru, wywołując burzę oklasków całej sali. Płyta pani Tamary jest na horyzoncie i ja bardzo na nią czekam.


Oto moja gwiazda wieczoru

Kiedy weszła i stała słuchając słowa wstępu wyglądała na nieco oszołomioną. Ale kiedy zaczęła śpiewać scena należała niepodzielnie do niej, czyli do Ruth Wilhelmine Meyer. Jej wokalizy przeniosły słuchaczy w klimat ECM – nordycki, przestrzenny, pełen oddechu i kontemplacji. To moja gwiazda wieczoru. Widziałem ją po raz pierwszy, nic o niej wcześniej nie wiedziałem. Gdybym mógł, padłbym przed nią na kolana. Jej głos – sześć oktaw, szaleństwa, oryginalność, odwaga, a przy tym brak pretensjonalności. Kiedy trzeba – słowik, kiedy chce – diabeł tasmański. Może wszystko. Jest absolutna.


Zjawiskowa Ruth Wilhelmine Meyer, w tle zjawiskowo improwizujący Dominik Wania
Zjawiskowa Ruth Wilhelmine Meyer, w tle zjawiskowo improwizujący Dominik Wania

Legendy w NOSPR


Ewa Bem, w tle od lewej Dominik Wania, Piotr Schmidt, Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński
Ewa Bem, w tle od lewej Dominik Wania, Piotr Schmidt, Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński

Wreszcie głosy, które w Polsce są legendą. Ewa Bem otrzymała owację na stojąco przed i po czterech utworach – m.in. pełnym energii „Blues Bossa” i lirycznym „Świcie w stadninie koni” Seweryna Krajewskiego i oczywiście słynną "Podaruj mi trochę słońca". Na scenie czuła się jak w domu, mogła nawet żartobliwie rugać Grzecha Piotrowskiego, a on z pokorą przyjmował jej uwagi.


Hanna Banaszak, w tle Dawid Lubowicz
Hanna Banaszak, w tle Dawid Lubowicz

Hanna Banaszak zamykała koncert. Udowodniła, że wciąż jest w znakomitej formie. Jej interpretacje Piazzolli, własnej kompozycji i „Children of Sanchez” Chucka Mangione zabrzmiały świeżo i poruszająco. Kiedy na finał zaśpiewała „Sambę przed rozstaniem”, odczarowała dla mnie ten utwór. Jako młody punkowiec nie znosiłem go, dziś – po ponad 30 latach – zasłuchałem się i utonąłem w jej interpretacji.


Grzech pierworodny

Grzech Piotrowski – autor całego przedsięwzięcia. To, że podjął się organizacji i produkcji tak dużego wydarzenia, świadczy, że zdobył już wiele szczytów i jako niespokojny duch szuka nowych wyzwań. To mnie trochę smuci. Jego gra na saksofonie – melodyjna, lekka, podniebna, radosna i metafizyczna – jest rzadko spotykana. Wynika pewnie z jego szacunku dla muzyki ludowej i dla planety. Byłbym zasmucony, gdyby porzucił muzykę dla swojego ogromnego sadu i uprawy ekologicznych jabłek. Choćby były najlepsze na świecie, ja samolubnie chciałbym, by dalej grał.


WSZYSTKIE FOTOGRAFIE NEW TALENTS GENERATION. Dziękuję za udostępnienie.

ree

ree


ree

Bardzo się cieszę jeśli się podobało. Prowadzenie tego bloga to najfajniejsza rzecz na świecie, więc będę Ci wdzięczny za wsparcie (równowartość kawy na mieście). Wszystkie pieniądze z wpłat przeznaczam na muzykę, którą potem recenzuję dla Was.


Śmiało. Pomożesz mi. Wystarczy kliknąć przycisk w dole. Dziękuję bardzo!

ree

Komentarze


bottom of page