Jazzda po płytach -start - styczeń 2025
- ROBERT KOZUBAL
- 18 lut
- 4 minut(y) czytania
Oto pierwsza “Jazzda po płytach” - czyli playlista złożona z utworów pochodzących z albumów lub singli jazzowych wydanych w styczniu 2025, które subiektywnie uznałem za najciekawsze. Rzecz jasna, jest to wybór spośród tego co zdołałem wysłuchać. Z pewnością nie dotarłem do jakiejś ciekawej płyty - nie sposób wysłuchać wszystkiego w tym wartkim nurcie jazzowej Amazonki. Jeśli więc wiesz, że coś fajnego pominąłem, proszę dodaj w komentarzu, a ja uzupełnię playlistę. Niech dobra muzyka dociera do jak największej liczby ludzi.

To jest najlepszy moment, by podziękować osobom, które wspierają to co robię na https://buycoffee.to/jazzda.net
Kasę przeznaczam w całości na promocję jazzu, ostatniego wolnego gatunku muzyki, czego najlepszym dowodem jest sama muzyka np. album Piotra Komosińskiego i Jerzego Mazzola "Pory...", o którym pisałem szerzej (CZYTAJ).
To nie wszystko! Na prośbę jednej ze stałych wspierających zaczynam randkowanie z Apple Music - Jazzda będzie publikować dla Was stream Spotify, Apple Music, YouTube oraz Bandcamp
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję
A tymczasem w styczniu:

Albumem, który uniósł mnie w niebiosa w styczniu i którego słuchałem najczęściej, jest :“A Blessed Leap Into Eternity”, człowieka - tajemnicy, pana Coreya Bernharda. Oto skromniutki mieszkaniec Filadelfii, brodaty pianista, klawiszowiec, człowiek, który na co dzień gra w zespole towarzyszącym znanemu na całym świecie programowi telewizyjnemu Late Show, staje się nagle Tomem Waitsem jazzu i nagrywa płytę masakrującą twierdzenia, że jazz się skończył i nic nowego już nie da się w nim wymyślić. Ja od dawna nie słyszałem płyty, w której tyle się dzieje, w której muzycy tak kombinują z instrumentarium, z brzmieniem, ze strukturą utworów, z dziwacznymi dźwiękami. Jest to tyle ciekawe, że Corey Bernhard, z wykształcenia ekonomista, który wybrał życie muzyka, musiał komponować między swoimi zwykłymi aktywnościami, z których się utrzymuje. W rozmowie z jednym z magazynów internetowych opowiada o pracy nad płytą: "Jest inaczej... ponieważ nie masz zbyt wiele nieprzerwanego czasu lub dni, ale pozwala ci zastanowić się nad tym, co już zrobiłeś i usłyszeć rzeczy na nowo i, co moim zdaniem było naprawdę bardzo pomocne w tworzeniu tego projektu" (całość tutaj). Nagrał płytę w kwartecie. Błogosławiony Skok w Wieczność - taki nosi tytuł i mam nadzieję, że to dopiero początek kariery Coreya.

Gdy nie słuchałem Coreya, słuchałem zespołu trębaczki Ashley Ballat i jej albumu “Ashes” choć to płyta z października ubiegłego roku. To już druga, po Holly Moore, artystka z Australii, której pomysł na muzykę ostatnio mnie piorunuje i wprawia w zachwyt. O ile jednak muzyka Holly znajduje się w głównym nurcie jazzu, to Ashley ma w nosie wytarte ścieżki, zrywa z nimi, idzie w bok i sięga po mnóstwo elektroniki, która na jej płycie jest powietrzem i głównym instrumentem. Zmajstrowała piękną, powykręcaną na wszystkie kierunki płytę, na której nie ma momentu nudy, która trzyma w napięciu do ostatniego taktu. Słuchając tych rozmanipulowanych konceptów muzycznych ciężko uwierzyć, że Ashley jest początkującą artystką, pracującą jako trębaczka i kompozytorka w Melbourne/Naarm, która bardzo niedawno skończyła Sir Zelman School of Music (Monash University). Wprawdzie doszukałem się w internetach, że Ashley grała już w zespole Robbie Wiliamsa, ale był to jeden występ w 2022 podczas występu poprzedzającego wielki finał AFL w 2022. Żartów nie ma, bo to najpopularniejsza liga sportowa w Australii.

Grała ponadtoz Vijayem Iyerem oraz Terri Lyne Carrington (co dla mnie ma ogromne znaczenie, ponieważ niezwykle cenię sobie to, co robi pani Carrington), ale mam nadzieje, że wielka kariera jest dopiero przed nią. Póki co Ashley przyznaje się do zafascynowania tym, co robią w muzyce Arve Henriksen, Erik Honore, Andrea Keller, Bill Frisell.


Równie świeżo czułem się po wysłuchaniu płyty Andreasa Kurza, Johannesa Ludwiga i Alexa Parzhubera, która nie ma tytułu a tylko taki zielony maziaj na okładce. Wprawdzie tu jest mniej eksperymentu, ale za to sporo jazzowej jazzdy na łeb na szyję i na złamanie karku, a kiedy trzeba to momentów na dłuższy oddech. A już zupełnie w głównym nurcie eurojazzu jest bardzo dobra płyta Clemensa Kuratle i Ydivide “The Default”.
W Polsce Teo Olter Quintet wydał ciekawą EPkę pt. - jest to skondensowana dawka pomysłowej, niebanalnej, jazzowej nuty z Polski. Jeśli lubicie piękne, bujające melodie albo jazzowe energetyczne poranne pobudzacze, to powinniście sięgnąć po ten materiał. Z kolei formacja Twoosty Mayones zaprasza nas na "Niezłe Bagno"- taki tytuł nosi ich album. Uwielbiam ich, ponieważ - podobnie jak ja - nie są do końca serio. Na przykład z okładki spoziera na nas wielka gniewna żaba, a płytę zaczyna wywołanie przez Ziemię tajemnicznego kapitana Harrisona Fokusa. Czytamy w opisie:
"Płyta jest kontynuacją historii rozpoczętej w 2123 roku, kiedy to kapitan Harrison Focus w wyniku awaryjnego lądowania swojej rakiety trafia na nieznaną planetę Carmin. Opowieść ta została opisana i wydana przez U Know Me Records i w ten sposób (wszech)świat dowiedział się o Twoostym Mayonezie. Ich najnowszy album to opowieść o tym co dzieje się na powierzchni tajemniczej planety Carmin. Tym razem głównym bohaterem płyty jest Triceradiplodocus."
Genialne!
Zapraszam. Poniżej playlisty styczniowe.
jazzda po płytach styczeń 2025



Comments