Nowe płyty Jurd, YOMA i Braci Ceccaldi. Duchowy Jazz i Mistyczny Folk, czyli Intymny Powrót do Korzeni Cywilizacji zachodniej. Recenzje dwóch płyt.
- ROBERT KOZUBAL

- 20 paź
- 7 minut(y) czytania
Gdyby jej emerytowany żołnierz wujek miał na szafie saksofon albo klarnet, nie byłoby ani obrzędów, ani tym bardziej objawienia. Świat straciłby dinozaury oraz wspaniałą trębaczkę zapatrzoną w ludowe pulsujace rytmy. Na szczęście, gdy ośmioletnia Jurd chciała rozpocząć naukę gry na trąbce u pewnego wędrownego nauczyciela muzyki, wujek spokojnie ściągnął z szafy zakurzoną trąbkę, a Jurd natychmiast zakochała się w brzmieniu tego instrumentu. I kocha go do dziś, co ostatnio udowodniła po raz kolejny.
Jurd: Głos Granicy Gatunków
Wprawdzie polski słuchacz może kojarzyć jej nazwisko, ale dobrze będzie zacząć od tego, że Laura Jurd to jedna z czołowych postaci brytyjskiej sceny jazzowej, instrumentalistka i kompozytorka. Jest współzałożycielką i siłą napędową nominowanego do nagrody Mercury Prize kwartetu Dinosaur, z którym od 2010 roku wydała szereg wysoko ocenianych albumów. Ale to przede wszystkim indywidualistka. Muzyczną wizję Jurd dobrze uchwycił cytat Johna Fordhama z Guardiana:
„Jurd wydaje się nie przejmować przemijającymi modami czy przynależnością do jakiejkolwiek sceny. Podąża za swoją prywatną muzą, która czerpie z jazzu, tradycji ludowych Europy i Bliskiego Wschodu oraz języka harmonicznego Strawińskiego – a jednak jej twórczość jest zawsze pełna przystępnej duchowości, często są to melodyjne pieśni bez słów.”
Laura Jurd rozpoczęła swoją przygodę z trąbką wieku ośmiu lat, w szkole podstawowej, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Jak wspomina nie był to świadomy wybór, lecz szczęśliwy traf: klucz do gry na tym instrumencie otworzył wędrowny nauczyciel muzyki oraz, co najważniejsze, nieużywany instrument jej wujka, który kurzył się na szafce po jego karierze wojskowej. To właśnie dostęp do instrumentu bez konieczności początkowego kosztownego zakupu przekonał rodziców do opłacenia lekcji gry, a Jurd szybko „wkręciła się” w trąbkę. Artystka żartobliwie przyznaje, że równie dobrze mogła rozpocząć karierę saksofonistki, gdyby akurat ten instrument leżał w jej domu. Ten element przypadku, który zapoczątkował jej karierę, idealnie koresponduje z jej późniejszą, otwartą na improwizację i niekonwencjonalną ścieżką artystyczną.
Później jednak Laura mogłaby poprzestać na odtwarzaniu cudzych muzycznych wzorców. Jurd jest przecież równie biegła w pisaniu dla orkiestr (BBC Proms, BBC Concert Orchestra, Northern Sinfonia) i współczesnych grup kameralnych (Ligeti Quartet), jak i dla zespołów jazzowych. Ma mega zajęty kalendarz bo ucząc kompozycji w Trinity Laban Conservatoire of Music and Dance oraz trąbki jazzowej w Goldsmiths University. Tymczasem mając klasyczne wykształcenie, bardzo lekko obraca dźwięki, żongluje nimi, zachowując skoczne melodie i pierwotną moc - rytmu artystka wraca z albumem, który jest jej skondensowanym manifestem muzycznym.
Rytuał Powrotu: Ofiarowanie Siebie

Okładka „Rites & Revelations” sygnalizuje wagę tego wydawnictwa: na fotografii stoi Jurd, wyciągająca ku widzowi ręce, w których trzyma trąbkę, jak gdyby chciała zasygnalizować, że oto ofiarowuje słuchaczowi to, co ma najcenniejsze – swoją twórczą esencję i intymność. Oto mój prawdziwy głos - szepcze Jurd ze zdjęcia - bądźcie łaskawi go uważnie wysłuchać.
Ja bardzo was do tego namawiam, zwłaszcza, że materiał z tej płyty jest emocjonalny, a więc z konieczności wielce rytmiczny i melodyjny. W dodatku ma on tę tajemną moc drzemiącą w dziełach przełomowych, które nie dbają o poklask, a źródłem tej mocy jest jej twórcze odrodzenie. Artystka, po kilkuletniej przerwie w regularnych nagraniach i koncertów, poświęconej rodzinie, napisała go w spokoju i cierpliwie skupiając się na swym powrocie, w którym przemówi własnym głosem. W rezultacie udało się jej skondensować poczucie tęsknoty i skumulować ją z artystyczna ekspresją. „Ten album jest dla mnie wyjątkowy, wyklarował moją tożsamość i połączył rzeczy, które kocham – mówi Jurd.
Folk, Jazz i Wężowe Melodie
„Rites & Revelations” to płyta jazzowa z silnymi odniesieniami do muzyki ludowej. Jurd świadomie buduje most między swoimi dwoma muzycznymi światami. Fundamentem dla tej fuzji jest jej rodowe dziedzictwo – tradycyjna instrumentacja i melodie angielskiego i szkockiego folku, wzmocnione przez różnorodne europejskie wpływy ludowe.
To bardzo dynamiczny materiał: 10 utworów przesyconych głębokimi, modalnymi harmoniami oraz dynamicznymi zwrotami rytmicznymi, które prowadzą przez momenty wysokiego dramatyzmu i oszałamiającego piękna.
Słuchając utworu „You Again”, gdzie ceilidh-owa melodia łączy się ze złożonymi, jazzowymi rytmami, czy wężowej melodii singla „Step Up To The Altar”, czuć, jak Jurd przesuwa brzmienie trąbki w kierunku ziemistych, dronowych rejestrów, rezygnując z wirtuozerii na rzecz faktury. Utwór ten doskonale streszcza tematy „wzmocnienia, katharsis i uwolnienia”, które definiują ten moment w twórczej podróży Jurd i stanowią bijące serce całego albumu. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest jedyny cover, „St James Infirmary”, którego „kakofoniczne, intuicyjne nagranie na jedno podejście” sama artystka nazywa „wielkim, wyzwaniem”, a końcówka tego kawałka jest bezkompromisowym folkowym popisem free.
Album, nagrany niemal w całości na żywo, ma być powrotem do czegoś pierwotnego i instynktownego. Wsłuchajcie się w Bide Your Time: aż chce się go zatańczyć! Nogi chodzą same. To efekt zamierzony:
-Chcę, aby ludzie poczuli, jak stare melodie ludowe potrafią sięgnąć do czegoś wrodzonego w nas. To właśnie mnie nakręca – muzyka, która porusza cię dogłębnie, emocjonalnie, a nawet fizycznie. Uwielbiam tę ponadczasowość, gdy jest jednocześnie starożytna i żywa” – podsumowuje Jurd. - Muzyka na albumie jest o wiele mroczniejsza i pod wieloma względami prostsza niż moje poprzednie wydawnictwa, z naciskiem na melodie unisono i improwizację w bardzo korzennych, inspirowanych folkiem aranżacjach.
Poczujcie te wibracje na własnej skórze.
Informacje Wydawnicze:
Data Wydania: 17 października 2025
Wytwórnia: New Soil
Artyści folkowi: Ultan O’Brien (skrzypce), Martin Green (akordeon).
Sekcja Rytmiczna: Corrie Dick (perkusja), Ruth Goller (bas).
Drugi z albumów, które chcę przedstawić przypomina mi stylistycznie twórczość naszego genialnego Jerzego Mazzola. Oto spotyka się trójka kumpli muzycznych: dwaj wirtuozi, bracia Ceccaldi i szaleniec Yom. Chyba znaleźli się w podobnym miejscu życia, bo efekt ich współpracy to jest najprawdziwszy wybuch mistycznej supernowej. Ja od tej płyty wprost nie mogę się oderwać.
Yom & Bracia Ceccaldi – „Le Rythme du Silence”. Mistyka, Cisza i Bliźniacze Dusze Dźwięku.

Francuska scena jazzowa jest źródłem szalonych, odważnych i nieszablonowych fuzji gatunkowych. Jednakże „Le Rythme du Silence” (Rytm Ciszy) to projekt, który te granice nie tylko przekracza, ale celowo je ignoruje. Trio klarnecisty Yoma oraz braci Théo i Valentina Ceccaldich stworzyło album o charakterze sakralnym, który porusza się w zawieszeniu między medytacją a intensywną, bliskowschodnią ornamentyką muzyczną. To dzieło, które jest kulminacją długich poszukiwań i - mam głęboką nadzieję - jednocześnie początkiem niezwykłej, nowej współpracy.
Oto Posłańcy Dźwięku
Yom (Klarnet, Kompozycja)
Kompozytor i klarnecista Yom, urodzony w 1980 roku, eksploruje najbardziej niejednorodne gatunki muzyczne od niemal 20 lat. Zyskał uznanie, reinterpretując tradycyjną muzykę żydowską (klezmerską), jednak jego liczne projekty zaprowadziły go do światów rocka, muzyki elektronicznej, klasycznej i współczesnej.
Wszystkie te podróże ukształtowały jego unikalną ścieżkę, a także niepowtarzalne podejście artystyczne i język instrumentalny. Wyrażają one jego nienasycone poszukiwanie duchowości i transcendencji. Po zrealizowaniu wielu projektów przybliżających go do muzyki sakralnej (Illuminations, Prière), album „Le Rythme du Silence” staje się kolejnym, najgłębszym krokiem w te rejony.
Théo Ceccaldi (Skrzypce, Altówka)
Théo Ceccaldi jest bez wątpienia jednym z najbardziej osobliwych głosów nowej europejskiej sceny jazzowej. Laureat prestiżowych nagród (m.in. Odkrycie Roku Victoires de la Musique 2017). Posługując się subtelnym językiem, nieustannie dąży do połączenia żarliwości, liryzmu i formalnego wyrafinowania.
Théo jest współzałożycielem orleańskiego kolektywu Tricollectif. Jego wkład to śmiałość i eksperyment, a stworzone przez niego w 2010 roku trio (z bratem i gitarzystą Guillaume'em Aknine'em) połączyło zachodnią tradycję muzyki kameralnej z wolną improwizacją. Théo aktywnie działa również w nowym ONJ (Orchestre National de Jazz) Oliviera Benoita.
Valentin Ceccaldi (Wiolonczela)
Valentin Ceccaldi stał się jednym z najbardziej pomysłowych i fascynujących wiolonczelistów europejskiej sceny. Jego filozofię doskonale oddaje cytat z Duke'a Ellingtona: „Brzmienie człowieka to jego całkowita osobowość”. W grze Valentina słychać całe jego życie, doświadczenia i artystyczne poszukiwania.
Czy jest autorem wyrafinowanej muzyki kameralnej, czy „improwizacyjnego hardcore” – Ceccaldi jest prawdziwym wolnym duchem. - Byłem kiedyś obecny na próbie dźwięku Chamber 4, francusko-portugalskiego kwartetu, którego jest członkiem, i pamiętam moment, w którym Valentin zaczął rozstawiać instrument i natychmiast przyciągnął uwagę wszystkich - wspomina Guy Peters, krytyk muzyczny z Belgii. - Jego brzmienie natychmiast wypełniło całe pomieszczenie. Nie miało to nic wspólnego z głośnością, lecz ze sposobem, w jaki pozwalał swojemu instrumentowi mówić i śpiewać.
Ten wyjątkowy improwizator potrafi stworzyć cały, samowystarczalny wszechświat. W jego podejściu do dźwięku chodzi równie mocno o dotyk, co o myślenie. Gdy zobaczyłem go w projekcie In Love With w Łodzi wiedziałem, że to spotkanie przyniesie efekt piorunujący.
I oto on.
Wibracyjna Podróż: O Rytmie Ciszy
„Le Rythme du Silence” jest kulminacją długotrwałych poszukiwań Yoma. To opowieść o artyście, który po otwarciu niezliczonych ścieżek wreszcie odnalazł swoich „posłańców” – bratnie dusze w dźwięku w postaci braci Ceccaldi.
Album jest intymny, ale zarazem potężny. Trio klarnet, skrzypce, wiolonczela wygrywa podniebne hymny, czuć tam wschodnie wiatry, palące słońce pustyni, ogromną przestrzeń. To muzyka wolności, swobody, lecz także wyraźne odniesienia do nurtu spirit jazzu, bo i fani Alice Coltrane z uznaniem pokiwają głowami usłyszawszy te nuty.
-Pracowałem nad ideą 'rytmu ciszy' przez lata - wyjaśnia Yom. - Pierwszy raz usłyszałem to zdanie od mistrza sufickiego, który opisywał w ten sposób fundament medytacji. (...) Oznacza akceptację, że świat wciąż porusza się i żyje wokół ciebie, nawet gdy ty próbujesz być nieruchomy. Chciałem komponować dokładnie z tego miejsca.
I wiecie co?
Ta sztuka naprawdę mu się udała.
Mistyka i Ornamentyka Bliskiego Wschodu
Głęboka duchowość jest rdzeniem tej płyty. Ta muzyka, choć czerpie z jazzowej improwizacji, sięga korzeniami do bliskowschodniej ornamentyki muzycznej, której echa są stałym elementem twórczości Yoma. Nie jest to muzyka religijna, ale bez wątpienia sakralna.
Zespół osiąga stan bliski transowi a słuchacza zabiera w podróż „do najbardziej intymnych, najodleglejszych wewnętrznych pejzaży”. I wprawia w trans.
Alchemia Dźwięku i Bezpośredniość
Siła tria wynika z ich instynktownej syntezy. Yom wspomina, że bracia Ceccaldi są tak dostrojeni do siebie, iż działają niczym „muzyczne Wi-Fi”. Po spotkaniu w kwartecie iXi, trio zaczęło grać kompozycje Yoma, natychmiast rozwijając je w jedną ciągłą całość – bez ani jednej próby.
W tej materii dźwiękowej osiągają wspaniałe brzmienie. Smyczki braci Ceccaldi – grane smyczkiem, szarpane lub preparowane klamerkami – wchodzą w intensywny dialog ze specjalnie dostrojonym klarnetem. Ich pomysłowość otwiera przestrzeń, która brzmi niczym „muzyka cząstek w ruchu”.
Jak podsumowuje Valentin Ceccaldi: „Staramy się zanurzyć w sedno dźwięku – ale także stworzyć pewien rodzaj komunii z publicznością. To jak stopniowe podkręcanie głośności na ciszy, i uświadomienie sobie, że jest ona złożona z niezliczonych drobnych dźwięków.”
„Le Rythme du Silence” to album zbliżony do szalonej rytmicznej modlitwy.
Niepowtarzalne arcydzieło.
Wsparcie Twórczości Niezależnej Jeśli, podobnie jak my, cenisz płyty, które w tak poruszający sposób eksplorują intymny świat dźwięków i odwagę artystów decydujących się kroczyć własną, nieatwą drogą jak Laura Jurd, bracia Ceccaldi i YOM, wesprzyj naszą pracę!
Jazzda.net to przestrzeń tworzona z pasją i dla pasji. Każda symboliczna wpłata na kawę ☕ pozwala nam docierać do tak wybitnych, niezależnych twórców i poświęcać czas na tworzenie tekstów dla was.
👉 Postaw nam kawę, by kolejne recenzje ujrzały światło dzienne: https://buycoffee.to/jazzda.net





Halo, halo Piotr ban. kręcę najpierw ósemką, Opornie, ale idzie. Kurza twarz. ósemka, Śrubokręt i stabilizuje fazę dychawicy, przeszwunguję dypresorem i chyba poszło