Patricia Brennan na czele septetu nagrała niezwykłą płytę, na której mocują się porządek z wariacją, umiar z nadmiarem, harmonia z improwizacją.
Ja widzę ją jako bitwę.
Widzę tak:
Nadszedł czas konfrontacji. Oto w swym kierunku zmierzają dwie gigantyczne armie. Pierwsza – armia harmonii – kroczy równo, karnie, w słusznym ordynku, miarowo. Druga – armia improwizacji – podąża w chaosie, rozpełza się, gna w tym samym kierunku, lecz kpi z gościńców, depcze ostępy, a jednak mozolnie idzie. Ich spotkaniu nikt i nic przeszkodzić nie zdoła - to przeznaczenie. Słychać tę nieuchronność i balans w pierwszym utworze na płycie „Breaking Stretch” septetu wibrafonistki Patrycji Brennan pt. „Los Otros Yo” – dwa wrogie światy z konieczności współistnieją obok siebie, ale każdy chce być górą, pokonać przeciwnika, zwyciężyć. Tylko bitwa może rozstrzygnąć kto.
Kolejny, tytułowy utwór z płyty, to gorączka oczekiwania. W końcu nadszedł dzień, w którym obie armie stanęły naprzeciw siebie, ujrzały się, a zmierzywszy się wzrokiem tysięcy mężów rozbiły obozowiska i rozpoczęły wigilię Wielkiej Bitwy. W tę noc generałowie harmonii polecili wojsku spocząć, by było wypoczęte o poranku, zaś sami długo patrzyli w mapy głowiąc się, jak pokonać chaos, nie pozwolić wbić się klinem tej szalonej, krwawej hordzie, przewidzieć nieprzewidywalność improwizacji. Ich przeciwnicy podarli zaś plany, które zawsze są warte funta kłaków, hamują rozwój, kneblują drogę ku zwycięstwu, są wskazówką maluczkich. Pozwolili wojom na zabawę z niewiastami i umiarkowane pijaństwo, bo jutro kac to pewna śmierć.
Gdy rozbrzmiewa pieśń „555” obie armie w skupieniu szykują się na bitwę śmiertelną, zwierają szyki w polu, gotują swe dywizje i kohorty. Porządek kontra chaos. Dyscyplina kontra ferment. Harmonia kontra improwizacja. W tym utworze słychać kasandryczną pieśń, w wariacji wibrafonu zawarto moc ostatnich rozkazów, w przeciągłych zawodzeniach sekcji dętej – przed bitewne błogosławieństwa duchownych. Już harmonia stoi w szyku, gotowa do ataku. Już z naprzeciwka improwizacja wygraża, wrzeszczy, przeklina, pluje.
„Palo do Oros” zaczyna się nieoczekiwanie solowym popisem basu, oto rusza z flanki lekkie wojsko improwizacji, rozpędza się aż gna w szalonym tempie. W tym momencie z przeciwka startują równo instrumenty dęte. Zgrzyta wibrafon, strzela w niebo trąbka. Zaczęło się! Śmierć wrogowi. Obie strony wiedzą – nie będzie litości.
Dziewięciominutowy „Palo de Oros” to nieprzerwane zmaganie porządku i chaosu. Odtąd już w każdym utworze albo jedni, albo drudzy przechylają szalę na swoją korzyść. Gdy w „Sueños de Coral Azul (Blue Coral Dreams)” szaleństwo improwizatorów bierze górę, to w kolejnym „Five Suns” zdyscyplinowana odsiecz sekcji dętej harmonii wbija się klinem w zwycięskie, zmęczonej bojem skrzydło wibrafonu. Oto widać, jak wyrywa się w bój improwizowana trąbka, uderzając z całej siły w zwarty szyk sekcji rytmicznej. Zakotłowało się, w niebo wzbił się tuman kurzu, nic nie widać przez chwilę. A jednak trąbka nie dała rady, musi się wycofać, by nie zginąć.
Widać z czasem, że siły harmonii swą dyscypliną przewyższają wroga. Krok po kroku, sztych za sztychem bezlitośnie, równomiernie i konsekwentnie gniotą rywala. Szalejąca z bezsilnej wściekłości armia improwizacji wytacza jeszcze w rezerwie ciężką jazdę, którą słychać w utworze „Mudanza”, gdy naraz z naprzeciwka, zza wzgórza wyłania się jazda harmonii – ich ogiery w jednej linii zalewają falą kohorty improwizacji. Nie ma już ucieczki! Utwór „Manufacturers Trust Company Building” to prawdziwa rzeź improwizacji, która broni się do ostatka bohatersko, ale ich najlepsze wojska giną w repetycji ataków dęciaków, pod dziesiątkami uderzeń miarowego dźwięku werbli. Biada im, biada! Bo widać, że harmonia w istocie nie zna litości. Ostatnie chwile tego utworu to już bój zażarty, na śmierć, nie na niewolę. Improwizacja bohatersko ginie, a jej niedobitki pierzchają. Całość kończy jeden akord - to skierowane ku niebu w tryumfie, skąpane we krwi przeciwników, ostrza mieczy armii harmonii, to szumią jej wzniesione sztandary, a potem nagła cisza.
Finałowy „Earendel” jest już jak hymn chwalący męstwo jednych i drugich. Pieśń, która opowiada historię. Hagiograficzny zapis bitwy. Opowieść snuta potem przez wieki. Opowieść o odwiecznej wojnie harmonii z improwizacją według wspaniałej artystki Patricii Brennan i jej septetu. Płyta „Breaking Stretch” to jedno z najdoskonalszych, najpełniejszych dzieł muzycznych, które mi dane było słyszeć w życiu.
Comments