
Ludzkość, z grubsza, dzieli się na prawo i leworęcznych. Jest też grupa trzecia: tycia, maciupka, lecz za to elitarna w porównaniu z resztą, gromada zagorzałych, odrzucających obiektywizm, twardozaciekłych miłośników norweskiej grupy Krokofant.

Zapewne można spotkać ich po zmroku, gdzieś w miejskich kazamatach, gdzie podobni wczesnym chrześcijanom oddają się szalonym, wyuzdanym rytualnym tańcom w rytm muzyki swoich idoli. A gdybyż tylko idoli! Powinienem napisać: swoich panów i władców. Być może podczas tych misteriów na ofiarnym ołtarzu składają wczorajsze schabowe lub – gdy są weganami – jutrzejsze spaghetti z bazylią. Tego ostatniego nie wiem, bo wymyśliłem to na poczekaniu. Wiem za to dwie inne rzeczy:
Po pierwsze primo gardziłem dotąd grupą Krokofant, podkreślając, że to co robili już było, było, po strokroć było! Wolę słuchać – tłumaczyłem tym kilku osobom tłumnie oczekującym na moje słowa – taki na przykład szwedzki Elephant 9, czy polskie Niechęć czy Kristena.
Po drugie primo rankiem 10 stycznia roku pańskiego 2025 podczas wykonywanych przed świtem ćwiczeń fizycznych, przypadkiem wpuściłem bezpośrednio w swe uszy, poprzez słuchawki połączone ze sprzętem kablem, a nie powietrzem na blutuf, najnowszą płytę onej grupy Krokofant i w mgnienie oka, jak Donald z popiołów Grenlandii, zmieniłem swoje powyższe zdanie diametralnie, uznając, że żyłem w dotąd mylnym błędzie, i że muszę się cofnąć spowrotem.
Arcydzieło Krokofant nazywa się „6”. I to już odróżnia je diametralnie od płyt „II” czy „III”.
Ale przede wszystkim Krokofant wróciło do grania w trio!
Tak! Znowu!
„Wskrzeszenie tria było dla zespołu strzałem w dziesiątkę i na nowo rozbudziło radość z bardziej intensywnego improwizacyjnego współgrania i zabawy ze wspólnego tworzenia piosenek. Podczas gdy kwintet był bardziej placem zabaw dla prog-rockowych kompozycji Hasslana, trio jest bardziej skoncentrowane na kolektywie i wspólnym rzeźbieniu muzyki niż nasztywnych strukturach utworów kwintetu.”
To nie ja. To napisał Krokofant. I wiecie co?
Ta radość jest czwartym, piątym, a może nawet szóstym członkiem tego zespołu. Ona go napędza.
Krokofant na albumie„6” nie bierze jeńców, nie pitoli się w tańcu, nie rozgląda się jak Vincent Vega po mieszkaniu Marsellusa. Już pierwszy utwór „Harry Davidson” zdmuchuje słuchacza, jak Mickiewicz świeczkę chwilę po napisaniu ostatniego gustawowego zdania: "Nie zbliżaj się do mnie!" w II części „Dziadów”. Tu saksofon jest gitarą, gitara saksofonem, a perkusja wali jak szalona. I tak jest na całej płycie! Głośno, szybko, kolektywnie. Progresywny jazz, uwielbienie muzycznych lat 70., szalone, zwariowane a przecież melodyjne chwilami granie. „Triple Dad” jest hymnem wszystkich saksofonistów free jazzowych – tak grałby dzisiaj bóg Coltrane. Następny utwór, to muzyczna perełka, swobodny, hippiesowsko-norweski pokłon dla wszystkich atlantyckich dorszów pt. „Oh My Cod”.

W „Country Doom” przebrzmiewają duchy King Crimson i Morphine, a „The Ballade” wykracza poza wszelkie style, jest przestrzenny jak stepy akermańskie i pampy argentyńskie razem złączone. Ach dalejże gnajmy pędem do nirwany, albowiem płytę kończy „Protentious woman” – kaskada akordów spadających na słuchacza, jak Niagara, w mgiełce której słychać szalone solówki Jørgena na saksofonie i onieśmielające improwizacje Toma na gitarze.
Nagle znika ściana dźwięku. Koniec. Cisza po tej płycie rozsadza uszy, jest głośna, jak tysiąc pneumatycznych młotów.
Nawet czas "6" jest klasyczny niczym czarny winyl: 45 i pół minut, i podczas jego trwania wszystko, absolutnie wszystko jest pochwałą tego, co w muzyce było dotąd najlepsze. Krokofant ulepił z tego gigantyczne „6”, którym zamyka usta niedowiarkom.
Że jednak popłynąłem?
No to wrzućcie sobie „6” i przenieście się w czasy siedmiominutowych, szalonych, perfekcyjnych kompozycji! A ja pędzę na wieczornicę fanów Krokofant.
KROKOFANT TO
Tom Hasslan (gitary),
Axel Skalstad (marszałek wszystkich perkusistów Drogi Mlecznej)
Jørgen Mathisen (saksofon)

Bardzo się cieszę jeśli się podobało.
Prowadzenie tego bloga to najfajniejsza rzecz na świecie, więc będę Ci wdzięczny za wsparcie (równowartość kawy na mieście). Wystarczy kliknąć przycisk w dole. Dziękuję bardzo!
Comments