Jazz i Św. Roch, czyli rozmowy na przecince lasu, Cz. II: Piątkowy senny Obłok
- ROBERT KOZUBAL

- 5 dni temu
- 5 minut(y) czytania
Piątkowa Noc: Jazz na Sennie Obłapanie (Wersja Alternatywna III)
Miły, po ciężkim dniu z nową siekierą Hultafors (której nadal żałował używać, gdyż za bardzo galanta była, żeby tą siekiera drzewo rąbać), zasnął szybko, twardo, wyczekując. Leżał na boku, wciągając powietrze w równym tempie, ale jego umysł pędził już przez eteryczną knieję.
GDYBY INTERESOWAŁA CIĘ PIERWSZA CZĘŚĆ TEKSTU DAJ NURA W TEN LINK
Nie czekał długo. Wkrótce najpierw znów pofrunął we śnie nad polanką na przecince, z piaszczystą ziemią i wystawionym na słońce korzeniem, krążył nad nią jak wrona szukająca orzecha, gdy polanka zamieniła się w miękki obłok, a z mgły wyłoniła się majestatyczna postać. Był to Roch. Święty Roch. Wyglądał dokładnie tak, jak ten z boku w kościele, z psem u stóp, ale bez tego kościelnego, srogiego osądu w oku. Raczej był to kumpel, z którym bez wahania pójdziesz na piwo.
– No i co, kawalerze – odezwał się Roch tubalnie, a jego głos brzmiał jak dobrze nastrojony kontrabas. – Mówiłem, że wrócić w piątek? Jąką dzisiaj noc mamy? Taż wtorkową! W czym dieło?
Miły nie był w nastroju do uprzejmości. Podniósł się na łokciu na swym obłoku i machnął ręką z irytacją.
– Mówiłeś, Święty, mówiłeś. Ale ja mam do ciebie pretensję. Ty mnie w maliny wpuszczasz z tym Udałowem! W maliny kurna.
Roch uniósł brew, a pies u jego stóp, ten sam co to przyniósł mu chleb spod Piacenzy, warknął cicho, jakby wyczuł fałszywą nutę.
– W jakie maliny, Miły? O dżez chodzi?

– No a o co! – wybuchnął Miły. – Ty mi tu opowiadasz banialuki, że on dżez lubi, że to jego muzyka. Święty, on nie ma zielonego pojęcia, co to jest dżez! Dla niego muzyka kończy się na tym, co leci w radiu w traktorze u sołtysa. Puściłem mu ostatnio kawałek, to zapytał, czy mi się łożysko w mózgu zatarło. On tego nie czuje, on tym gardzi! To jest człowiek prosty jak trzonek od siekiery, a nie żaden meloman.
Roch westchnął głęboko, a dźwięk ten przypominał powietrze schodzące z wielkiego miecha organowego więc na moment wszystkie ptaki zastygły. Przefrunął ze swojego oboku, Usiadł obok Miłego i popatrzył na niego z politowaniem, jak mistrz patrzy na ucznia, który trzyma dłuto odwrotną stroną.
– Oj, Miły, Miły... Małej wiary jesteś. Patrzysz oczami, a nie uszami duszy.
– Uszami duszy to ja słyszę, jak on chrapie – odparł Miły. – Dajmy spokój, poszukajmy kogoś innego. Może leśniczy? On ma chociaż maturę.
– Nie! – zagrzmiał Roch, aż obłokiem zatrzęsło. – Żaden leśniczy. To musi być Udałow.
– Ale dlaczego?! – jęknął Miły.
Roch pochylił się i szepnął konspiracyjnie: – Bo on jest Wybrańcem, Miły.
Miłemu aż zatrzęsło śledzioną.
– Kim?! Udałow? Wybrańcem? Chyba do noszenia kłód.
– Nie bluźnij rytmicznie – skarcił go kategorycznie Święty. – Sprawdzałem w kartotekach na Górze. Udałow to jest, w terminologii niebiańskiej, "Utajony Polirytmiczny Monolit". On nie wie, co to dżez, bo mu nikt prawdziwego dżezu nie pokazał. On myśli, że to pitu-pitu. Ale w środku? W środku, Miły, w tym chłopie siedzi beat, swing i groove, jakiego świat nie widział. Przypatrz mu się przy robocie Miły. Jak on macha siekierą, to nigdy nie uderza na "raz". On uderza z opóźnieniem, albowiem on synkopuje instynktownie!
– Macha jak macha, byle wióry leciały – mruknął nieprzekonany Miły.
– Mylisz się. Jego serce bije w 5/4, tylko on to bicie zagłusza kiełbasą, trójglicerydami z wódy i narzekaniem. Musisz się przebić przez tę skorupę. On jest stworzony do dżezu, tylko dżez musi być taki jak on. Twardy. Mocny. Niegrzeczny.
Roch sięgnął do kieszeni habitu i wyjął to swoje dziwne, niebiańskie radio. – Skoro twierdzisz, że on nie wie, co to dżez, to musimy mu zresetować system. Musimy mu puścić coś, co brzmi jak rock and roll, ale jest czystym dżezem. Coś, co ma energię jak spadająca sosna.
Święty podkręcił gałkę. Z głośnika buchnęło coś, co brzmiało jak fortepianowa nawałnica wsparta połamaną perkusją.
– Słuchaj tego, Miły. To jest The Bad Plus. To jest dżez dla tych, co myślą, że dżez jest nudny. To jest ich płyta "These are the Vistas". Konkretnie, utwór "Keep the Bugs Off Your Glass and the Bears Off Your Ass".
– Nazwa do dupy, ale rąbią zdrowo – przyznał Miły, czując, jak noga sama zaczyna mu chodzić bez jego wiedzy i woli. A święty jeszcze kręcił w radyjku. - Albo posłuchaj jeszcze tego co ostatnio nagrali w listopadzie, Jure Pukl z kumplami. Genialne…
Jure Pukl, Cztery Żywioły i Maszyna: Album "Analog AI"

Jure Pukl to słoweński saksofonista, którego bałkańska dusza kipi nieposkromioną energią, a międzynarodowe doświadczenie wyostrzyło jego jazzowy zmysł. Najnowszy album, "Analog AI" (28 Listopad 2025), nagrany z międzynarodowym kwartetem w składzie: John Escreet (fortepian), Joe Sanders (kontrabas) i Christian Lillinger (perkusja), to muzyczna deklaracja w erze algorytmów: bo ludzka improwizacja jest wciąż najdziksza.
Złamany Rytm i Wojna z Nudą
"Analog AI" to album, który atakuje słuchacza bez ostrzeżenia. Jest szybki, prowokujący i technicznie wyrafinowany, stawiając muzykę jako kontrapunkt dla chłodnej, przewidywalnej sztucznej inteligencji. To - jak mówią autorzy - muzyczna imitacja analogowej sztucznej inteligencji, która przypomina o tym, że muzyka jest najbardziej liryczna, gdy powstaje w danej chwili, przed żywą publicznością.

Pukl, lider, szasta solidnym brzmieniem saksofonu, które jest kręgosłupem tej szalonej struktury. Gra czasem nerwowo, szybko, a za chwilę cichutko, lekko. Liryczne, nowoczesne linie basowe Joe Sandersa stanowią kotwicę, ale to, co dzieje się w sekcji rytmicznej, zasługuje na osobną analizę.
Niebiańska Intelektualna Fabryka Lillinger'a
To, co Christian Lillinger wyprawia za perkusją, to fenomen. Jego gra jest niebiańsko intelektualna, ale jednocześnie osadzona w szalonym, realnym pędzie. Pomyślcie o tym: gra z prędkością pracownika fabryki pędzącego na poranny tramwaj do zakładu, a jednak zachowuje absolutną delikatność.
Lillinger gra szybko, ale nie roztacza wokół zespołu pola siłowego, nie zagłusza – on jest wszędzie, ale nigdy nie jest natarczywy. Dostarcza złamane, technicznie wyrafinowane rytmy, które są tak inteligentne, że mogłyby same napisać kod. To ten rodzaj perkusji, który prowokuje, a nie tylko akompaniuje, zmuszając słuchacza do ciągłej uwagi i weryfikacji. To nie tylko efekt kręcenia gałkami przez realizatora dźwięku. Usłyszeć jednocześnie Johna Escreeta i Christiana Lillinger'a w jednym kwartecie to jedno z moich największych marzeń
John Escreet na fortepianie to czysta siła. Jego improwizacje są nieprzewidywalne, idące często pod prąd logice, idealnie oddając chaos i twórczy bunt. Kontrast między jego wolnością a precyzją Lillinger’a buduje niesamowite napięcie.
Cały kwartet – z Joe Sandersem dostarczającym nowoczesne, liryczne linie basowe – operuje językiem, który jest wymagający, ale wciągający. To kwartet starych przyjaciół, który doskonale się rozumie, nawet w środku sonicznego kataklizmu.
– Widzisz, słyszysz? – uśmiechnął się Roch. – To jest klucz do Udałowa. On jest Wybrańcem, Miły, pamiętaj. Jak on to usłyszy, to się w nim ten wewnętrzny metronom obudzi. Tylko musisz być cierpliwy. W dżezie, jak w lesie, nic nie rośnie od razu.
Miły, słuchając tej szalonej, saksofonowo-perkusyjno-fortepianowo-kontrabasowej pląsawicy, czuł, jak jego wątpliwości powoli topnieją. Może jednak Roch miał rację? W końcu świety, to święty, wie lepiej… Może w tym Udałowie faktycznie siedzi słynny jazzfan wybraniec, ten jeden jedyny, poszukiwany jak Święty Graal, tylko póki co drzemie przywalony stertą gałęzi?
– Dobra, Święty. Spróbuję jeszcze raz – westchnął Miły. – Ale jak on mnie siekierą pogoni za te "kocie muzykie", to będziesz mnie musiał w tym niebie szybciej zameldować.
– Spokojna twoja rozczochrana – mrugnął doń Roch po przyjacielsku, jak prezes korporacji do pracownika. – A teraz wracaj. Budzik dzwoni na szychtę. I pamiętaj: Udałow to Wybraniec. Nie zmarnuj tego. Sam skorzystaj.
Miły obudził się z głową pełną dźwięków i dziwnego poczucia misji. Udałow... Wybraniec... Kto by pomyślał. A mlaszcze jak żre śląską nie gorzej od świni.
Dycha na jazzdę, czyli wesprzyj nas
Jeśli cenisz sobie recenzje, które potrafią zajrzeć pod powierzchnię i połączyć muzykę z innymi dziedzinami sztuki, to znaczy, że jazzda.net jest dla Ciebie. Wspieramy ambitne, niekomercyjne projekty, takie jak ten. Chcesz pomóc nam pisać i publikować więcej takich materiałów? Postaw nam kawę! Dla ciebie to tylko dycha, a dla nas jak akord otwierający nową wspaniałą płytę, taką jak właśnie to "Analog AI" Jure Pukl'a.





Komentarze