top of page
prelegenci

Lisen Rylander Löve – "In Fields Of Time". Epitafium na Saksofon i Elektronikę

Zaktualizowano: 16 paź

Bardzo rzadko zdarza się, aby artysta osiągnął tak wybitny poziom zarówno pod względem intelektualnej głębi, jak i emocjonalnej, niemal bolesnej szczerości. Najnowszy album Lisen Rylander Löve, "In Fields Of Time", drugi solowy w karierze, jest właśnie takim przypadkiem. To przykre, że za tym wyjątkowym dziełem stoi prywatna tragedia artystki – strata ojca, która posłużyła jako katalizator do skomponowania tej poruszającej muzycznej medytacji. Wygląda na to, że wypełniona jest muzyką, która rodzi się z pustki. W dodatku opatrzona genialną wprost okładką.


Artystka z Bogatym Dorobkiem: Podwójna Natura Löve


ree

Lisen Rylander Löve jest czołową postacią szwedzkiej sceny eksperymentalnej, od lat doskonale poruszającą się u zbiegu jazzu i awangardy. Jej droga to naprzemienny mariaż tych dwóch światów. Z jednej strony mamy więc Löve – Pionierkę Elektroniki – członkinę kultowego Midaircondo, gdzie przez dwanaście lat uczyła się łączyć brzmienia akustyczne z syntezatorami i looperami. Z drugiej, mistrzynię surowej improwizacji – saksofonistkę rewelacyjnego, niedocenionego kwartetu jazzowego Here's To Us, gdzie ugruntowała swoje korzenie w free jazzie i akustycznej narracji.

Ta podwójna natura – biegłość w operowaniu charakterystycznym, ziarnistym brzmieniem saksofonu oraz swoboda w manipulowaniu elektroniką na żywo – jest kluczem do jej twórczości. Jak wiecie ja uwielbiam elektronikę w jazzie - Lisen, jak niewielu, umiejętnie zbalansowała jedno i drugie. Dziś jest głosem, który w muzyce eksperymentalnej mówi równie biegle językiem tradycji i innowacji.


Koncept Płynnej Chronologii: Czas jako Materia


fot. Kerstin Ehrnlund
fot. Kerstin Ehrnlund

To, co czyni ten album wybitnym, to jego głęboko osobista i szczera koncepcja – traktat o naturze czasu i straty. Muzyka koncentruje się wokół doświadczenia czasu i różnych warstw wydarzeń występujących równolegle. Löve opisuje to zniuansowane zjawisko:


"Muzyka na tym albumie w dużej mierze skupia się na doświadczeniu czasu i różnych warstwach wydarzeń zachodzących równolegle. Jak czasami zostaje się rzuconym w przyszłość, a czasami w przeszłość, i jak czasami udaje się odnaleźć poczucie obecności pośród tego wszystkiego. Muzyka porusza również temat tęsknoty za ojcem i pustki pozostałej po jego śmierci oraz tego, jak wpływa to na postrzeganie czasu."


Ten chaos emocji – bycie rzuconym w przeszłość wspomnień i pęd ku przyszłości bez bliskiej osoby – został przetłumaczony na język dźwięku. Zamiast suchej i skandynawskiej powściągliwości, odnajdujemy niemal kinetyczne, pulsacyjne piękno. 


Album rozciąga czas, transformując go w ciągnący się, niemal namacalny materiał. To muzyka, która oddycha: raz staje się gęstym, ambientowym dymem spowijającym słuchacza, by za chwilę rozpłynąć się w improwizacji saksofonu, niczym ulotne wspomnienie oświetlone promieniami słońca.


Sama artystka zdaje się gwizdać na etykietki: stylistyka na płycie rozciąga się niczym łuk Larsa Andersena. Wprowadzający w album spokój utworu “Supernova” przechodzi w niemal rockową stylistykę w “Velvet”. “Here” zaś jest ekstatycznym, dwuminutowym free niuansem, który jeszcze piękniej wybrzmiewa we wspaniałym utworze ”Formations”.


Końcówka płyty jest dla mnie prawdziwym arcydziełem: doskonały, swobodny “Ongoing” przechodzi w utwór tytułowy, który stanowi doniosłe epitafium całości z użyciem nagrań terenowych wplecionych jako tło. W tym miejscu szczerość, która wszak jest cechą większości płyt z muzyką improwizowaną spotkała się z nieprzegadanym natchnieniem. Przy tym wszystkim Lisen kusi prostotą, nie jednak szafuje harmoniami, ładnymi melodiami, a niektóre utwory pcha samym przydymionym saksofonem, jak w "Formations".



PŁYTĘ KUPICIE TU



Alchemia Brzmienia i Współpraca


Choć dzieło jest osobiste, Löve otoczyła się muzykami, którzy wnieśli do tej pustki własny rezonans. Trio, które tworzy z perkusistą Martinem Öhmanzem i basistą Donovanem von Martensem, osiąga spójność, która trzyma w ryzach całą, często improwizowaną i skomplikowaną nić narracji. Öhmanz i von Martens zyskują tu znacznie więcej miejsca niż na wcześniejszym albumie Oceans (2019), nadając ambientowej tkance delikatny, jazzowy puls.

Löve sama uzupełnia orkiestrację, wplatając w saksofon (tenorowy i barytonowy) organy pedałowe, fortepian, syntezatory i nagrania terenowe (In Fields of Time) – to właśnie ta delikatna równowaga między akustyką a elektroniką jest jej znakiem rozpoznawczym. Całość, nagrana w Studio Skogen i dopracowana przez Illnusa (miks) i Hansa Olssona (mastering), brzmi głęboko i intymnie.


"In Fields Of Time" to hołd dla miłości "na wszystkich polach czasu" oraz  pozycja obowiązkowa dla słuchaczy, którzy w muzyce improwizowanej szukają nie tylko formy, ale wstrząsającej, ludzkiej treści.


"This record is dedicated to my dad with love, in all fields of time" napisała artystka anonsując swój album na facebooku. Wspaniały dar.

Wsparcie Twórczości Niezależnej


Jeśli, podobnie jak ja, cenisz płyty, które w tak poruszający sposób łączą intelektualną głębię z emocjonalną szczerością, i chcesz, by takie recenzje pojawiały się na naszym blogu regularnie, wesprzyj moją pracę!

Każda symboliczna wpłata na kawę ☕ pozwala nam docierać do mniej oczywistych, ale wybitnych artystów, takich jak Lisen Rylander Löve, i poświęcać czas na tworzenie tak szczegółowych analiz.

👉 Postaw kawę, by kolejne recenzje ujrzały światło dzienne: buycoffee.to/jazzda.net

Dziękuję!


Fot na okładce tekstu Kristin Lidell

ree
ree
ree

Komentarze


bottom of page