top of page
Zdjęcie autoraROBERT KOZUBAL

Gdy Marsalis gra Coltrane'a bogowie przed nimi klęczą

Zaktualizowano: 26 maj

Podwójny Święty Gral. Arcydzieło i nadkoncert. Coltrane i Marsalis. Trzeba tego posłuchać przynajmniej raz w życiu.


Boskie równanie z dwoma brylantami.

Brylant pierwszy: płyta Johna Coltrane'a "A Love Supreme" jest w mojej ocenie najważniejszą płytą gatunku, zaś w opinii wielu bardziej osłuchanych ode mnie, kamieniem milowym jazzu. Wydana w 1965 roku, nagrana przez kwartet, w jeden lub dwa dni (zdania są podzielone, co i tak niewiele zmienia), święta płyta miłośników jazzu wykracza poza swój gatunek. Była jedną z ulubionych płyt hippisów.

Brylant drugi: Brandford Marsalis, cudowne dziecko amerykańskiego jazzu, wirtuoz saksofonu i klarnetu, genialny brat genialnego brata Wyntona, otoczony wspaniałymi muzykami, wspólnie sięgają po "Love Supreme" i wykonują ją fenomentalnie: emocjonalnie, duchowo, a nie technicznie.

To wszystko razem, na jednym koncercie w Amsterdamie jest, jak "Master of Puppets" dla fanów trash metalu i "Mała o, o!" dla miłośników piosenki chodnikowej.



Gdyby zaś Państwo chciało posłuchać oryginału, czyli "A Love Supreme" na Spotify to zapraszam. Wszakoż jest to płyta, której poświęcano książki np. "A Love Supreme: The Creation Of John Coltrane's Classic Album", którą napisał Ashley Kahn, ze wstępem Elvina Jonesa, który bębnił w tamtej legendarnej sesji nagraniowej kwartetu Johna Coltrane'a.





13 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page